Taka nazwa...

Dlaczego "adameria"?

Zaraz, zaraz... to się kojarzy ze słowami: cafeteria, drogeria, pasmanteria, fanaberia, kokieteria, histeria, itp.
W tej witrynce - ma prawo.
Będzie raczej okołomuzycznie. Choć nie zawsze,
a na dodatek widziane subiektywnie.
Zapraszam. Każdego kto tu zajrzy - pozdrawiam. Wszak ważne jest podzielenie się... z Wami.A na koniec - postaram się nie wymądrzać. Uda się:-)?

środa, 18 listopada 2009

Drużyna Floydowych wszech-topów

Zrobiło się trochę monotematycznie ostatnimi wpisami, a ponieważ ten jest jedenasty z kolei, a nie pisałem jeszcze o muzyce spoza Polski, to chyba najwyższy czas. O kim by tu... ?

Nie mogło być inaczej. Szkoda, że nie było mnie w sierpniu w Gdańsku w 2006 roku, usłyszałbym moc tej gitary. Szkoda, że ten zespół już nie zagra w wymarzonym składzie i nikłe szanse, że kiedykolwiek zagra. Jeden z Nich jest już po tamtej stronie... Chciałoby się dokończyć "księżyca", ale nie tą tamtą stronę miałem na myśli. Zostały nagrania, płyty sprzedane w rekordowych nakładach i wspominanie mnóstwa zdarzeń, historycznych zdarzeń, jak Live8.
W zestawie do głosowania tak w Radiu Złote Przeboje, jak i w Trójce jest cała drużyna utworów Pink Floyd. W kolejności alfabetycznej:
Another Brick in The Wall, Part Two (The Wall,1979)
Comfortably Numb (The Wall, 1979)
Hey You (The Wall, 1979) - tylko w Trójce
High Hopes (The Division Bell, 1994)
Learning to Fly (A Momentary Lapse of Reason, 1987) - tylko w Trójce
Money (The Dark Side of The Moon, 1973)
Shine on You Crazy Diamond (Wish You Were Here, 1975)
Time (The Dark Side of The Moon, 1973)
The Great Gig in The Sky (The Dark Side of The Moon, 1973) - tylko w Trójce
Wish You Were Here (Wish You Were Here, 1975)
Osobiście dorzuciłbym jeszcze kilka, np. Sheep (Animals, 1977), a z powyższego zestawu odjął utwór dziewiąty, ale to nie zmienia faktu, że taki skład świadczy o historycznej sile muzyki Floydów. Zdecydowanie wolę takie dokonania wszechtopowe aniżeli współczesne "hity z satelity" prezentowane w kółko tu i tam. Apropos "satelity" to zdaje się Ich muzyka poleciała w kosmos, a nie np. ... (nie wymienię, bo piszę tylko o dobrej muzie).

Teraz skupię się tylko na jednym utworze. Moim nadzwyczaj ulubionym... Ostatnia studyjna płyta, ostatni utwór kończący płytę i niejako zamykający rozdział o nazwie Pink Floyd. Brzęcząca mucha na początku i dzwony nawiązują do dokonań z lat 70-tych. Brzmienie też gdzieś zasłyszane, takie charakterystyczne, z gitarą jakby wzietą z sesji nagraniowej utworu "Wish You Were Here". Momentami dochodzą instumenty smyczkowe, dodają nostalgii. Przejścia w utworze - to też jakby już gdzieś było. Ten utwór to podsumowanie, również w warstwie tekstowej nawiązuje do czasu przeszłego. Przemijanie jest nieuchronne... Mimo to "High Hopes". Nadzieja umiera ostatnia, mimo ciągłego błądzenia.

2 komentarze:

  1. Adamie
    "High Hopes" to rzeczywiście utwór ponadczasowy, pamiętam, jak ni stąd ni z owąd w 1995 (a może pod koniec 1994?) pojawil się w telewizji teledyski (drugi już) do Division Bell, facet przy samochodzie, pojedyncze dźwięki fortepianu, potem reszta instrumentów i ten melancholijny głos Gilmoura. Przepiękny refren, a w przed solówką wciąż przechodzą mnie ciarki.
    To niesamowite zakończyć historię plytową takim arcydziełem...
    Najbardziej "wchodzą" mi dwie ostatnie płyty, z Gilmourem na pierwszym planie, bez smędzenia Watersa. Uważam, że tylko raz kombinacja Waters + reszta zaskoczyła: na "The Wall". Cała płyta z Watersem (niby Floyd w "The Final Cut" czy jego solowe dokonania) jest dla mnie niestrawna. Magię Floyd czuję też na "On An Island" Glimoura, choć mało tam odważnych eksperymentów typowych dla Pink Floyd.
    Najlepsza płyty Floyd i chyba jedne z najlepszych, jakie słyszałem w życiu to "Mur" i "Chwilowy brak zdrowego rozsądku". Rozsądek do tej pory odbierają mi obydwie te płyty, przy ich słuchaniu trudno mi robić coś innego poza wtapianiem się w muzykę. "Learning To Fly" to kolejny z moich teledysków z dzieciństwa, ale... już wtedy zauważyłem, że facet koszący trawę źle trzyma kosę, wali w nią jak kilofem... Ale poza tym nie mam zastrzeżeń. Poza tym Sorrow, On A Turning Away, One Slip, Yet Another Movie. Tylko Dogs Of War jakoś mi nigdy nie wchodziły...
    Właśnie słucham ostatniej A-hy (Foot Of The Mountain), kiedy piszę ten komentarz, Adamie. Gdyby to była któraś z płyt Floyd, niestety nie napisałbym ani słowa...
    Dobranoc

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie Waters jest strawny (Radio K.A.O.S.), ale już czytałem opinie, że "Ciemna strona..." to najgorsza płyta, więc co gust to opinia. A ja w tym temacie nie jestem obiektywny :-). A co do A-ha, to jak kiedyś znajdę na to czas to opiszę swój punkt widzenia. Dzięki za komentarz!!!

    OdpowiedzUsuń