Taka nazwa...

Dlaczego "adameria"?

Zaraz, zaraz... to się kojarzy ze słowami: cafeteria, drogeria, pasmanteria, fanaberia, kokieteria, histeria, itp.
W tej witrynce - ma prawo.
Będzie raczej okołomuzycznie. Choć nie zawsze,
a na dodatek widziane subiektywnie.
Zapraszam. Każdego kto tu zajrzy - pozdrawiam. Wszak ważne jest podzielenie się... z Wami.A na koniec - postaram się nie wymądrzać. Uda się:-)?

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Myslovitz - Korova Milky Bar



Ciężko będzie napisać cokolwiek nowego o tej płycie, ponieważ jest ona przeanalizowana na wszystkie strony tak w warstwie muzycznej, jak i tekstowej. Niemniej jednak jako jednej z "Płyt dekady" (w moim przekonaniu) przedstawię tutaj swój punkt... odbioru. Muzyka w niej zawarta towarzyszyła mi na tyle intensywnie w pewnym okresie życia, że nie mógłbym uznać inaczej. Bywało, że słuchałem jej po kilka razy dziennie i nie było momentu, abym odczuł jakiekolwiek znużenie z tego powodu. W zasadzie na tej myśli mógłbym skończyć całą tą pisaninę. To co wybrzmiewało z lasera jadącego wokół płyty o tytule "Korova Milky Bar" raz było tłem do wykonywania codziennych czynności, a innym razem było odsłuchiwane w ciszy i skupieniu.
Początek płyty to dwa radiowe przeboje. Już sam tekst utworu "Sprzedawcy marzeń" świetnie wprowadza w klimat płyty. Równie reprezentatywna jest muzyka - na dobry początek. "Acidland" jako nieliczny daje pozytywne przesłanie, ponieważ potem będą poruszane różne problemy... Problemy człowieka, który może mieć kłopoty sam ze sobą, ale również otoczenie nie daje pozytywnych sygnałów. Tytułowy "Korova Milky Bar" został ponoć napisany w wyniku inspiracji filmem "Mechaniczna pomarańcza". Któż z nas nie czuł się jak "coś na prąd". Natomiast fragment "Jak na imę masz i co brałeś dziś" odnosi się do przykrej rzeczywistości klubowej (nie byłem i nie bywam w klubach, ale mogę sobie to wyobrazić!). "Mózg wysycha, pomóż mi" to apel o wyrwanie się z takiej rzeczywistości. Uwagę zwraca rytm i konstrukcja tego najkrótszego utworu na płycie. Kolej na moją ulubioną "Wieżę melancholii". Tyłuł może kojarzyć się z przebojem Sztywnego Pala Azji. "Tylko pstryk i już nie ma mnie". Akurat z tym tekstem mógłbym się nawet utożsamiać. Nieraz chciałem się gdzieś głęboko schować. Atmosferę podtrzymują klawisze, które grają w tle. "Za zamkniętymi oczami", "Klika błędów popełnionych przez dobrych rodziców" i "Siódmy koktajl" poruszają problemy człowieka zamkniętego w sobie i jednocześnie dostrzegającego szare. poszarzałe otoczenie - wewnętrzne obawy, zawód wobec rodziców, ludzkie wyrachowanie, polityka. Cóż, tematyka znana i to z 1979 roku, kiedy to Roger Waters śpiewał o kolejnych cegłach. Widać na świecie wiele się nie zmieniło pod tym względem. "Nigdy nie znajdziesz sobie przyjaciół jeśli nie będziesz taki jak wszyscy" odbieram jako opowieść o wyścigu szczurów - w pracy, wśród znajomych... "No i co? Spójrz na siebie, powiedz kim ty jesteś?" Ile razy zadawaliście sobie to pytanie?  Muzyka nabiera rozpędu i "W 10 sekund przez całe życie" to chyba najbardziej dynamiczny fragment na płycie. Choć zwolnienie i tekst refrenu dobitnie daje sygnał, że warto się zatrzymać w swojej życiowej pogoni. "Chciałbym umrzeć z miłości" to niestety utwór "zajechany" przez stacje radiowe i pewien telewizyjny serial. Również teledysk budził kontrowersje. Mimo to, wartość muzyczna tej ballady i nieomal akademickie podejście do tematu sprawiają, że nadal jest on perełką na płycie. Cóż, ja dostrzegam  mistrzostwo także w kolejnym utworze. "Szklany człowiek" - "nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart". Ludzkie zagubienie i deprecha osiągają apogeum. Po kilkuminutowej przerwie można posłuchać jeszcze "Pocztówki z wakacji". Tęsknota za drugą osobą. Kolejna, piękna ballada. Utwór o tyle wyjątkowy, że na wokalu zamiast Artura Rojka pojawia się Przemysław Myszor.
Choć nadal w instrumentarium podstawę stanowią gitary, to Myslovitz na tej płycie nie stroni od elektroniki i efektów, jakie można przy jej pomocy uzyskać. Mieszanka dynamicznych kawałków z balladami, stylistycznie przypominająca okolice na przykład radiogłowych (podobno ;-) ). Jednak nie tylko, ponieważ ja poczułem klimaty  The Cure, Joy Division albo Republiki. Trudno tu porównywać i nie podejmuję się tego. W końcu każdy artysta ma jakieś inspiracje i prawdziwą sztuką jest je odpowiednio wykorzystać. Na tej płycie udało się to zrealizować znakomicie. 
Nie polecam tej płyty ludziom, którzy mają jakieś wewnętrzne kłopoty, itp. Chyba, że ktoś chce się celowo zdołować. Tematyka niezbyt wesoła, tak jak problemy, z którymi boryka się współczesny człowiek. Ja słucham jej nieco z dystansu, choć muzycznie to są "moje" klimaty. Istnieje przecież lekarstwo na bolączki, ale o tym innym razem... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz