Jesteśmy po polskich eliminacjach. Uczucia są mieszane, jak zwykle. Jednak zanim przejdę do sedna - napiszę kilka swoich opinii na ten temat. Jeśli tylko oglądałem Finał tego konkursu, to zawsze najbardziej podobał mi się... komentarz Artura Orzecha. Natomiast wartość muzyczna i estetyczna (niestety)... może nie będę się wypowiadał, żeby zbytnio nie narzekać. Czasy Edyty Górniak nie powrócą, a najlepszym dowodem na to był niedoceniony występ Mieczysława Szcześniaka. O tym konkursie napisano tony artykułów. Dlatego nie będę się rozpisywał. Polskie eliminacje powoli stają się promocją samą w sobie. W tym roku nietrudno było to zauważyć. Choć pojawiło się kilka ciekawych, moim zdaniem, propozycji to chyba od początku lider był jeden. Wreszcie miałem poczucie jako-takiej rożnorodności (np. Leszcze, Dziewczyny) i wygrała piosenka stylistycznie inna. Niektórzy już porównują ten utwór z zeszłorocznym zwycięzcą Aleksandrem Rybakiem, albo kompozycjami Piotra Rubika oraz są opinie, że to taka papka inaczej. Ja myślę, że to nie jest prawda. Poza tym do mnie te porównania i opinie nie przemawiają. Prawdą jest, że sukcesem będzie, gdy ta piosenka dostanie się do Finału. Najważniejsze jest jednak, że Polska nie będzie się miała czego wstydzić. Marcin Mroziński z ładną barwą. Czy... - to się okaże.
Oj, ta Eurowizja... Narzekam, a potem i tak chociaż podglądam.
A mnie sie ta piosenka nie podoba i juz! Obym sie mylila, ale wydaje mi sie, ze znow z tej Eurowizjino nici dla Polski.
OdpowiedzUsuńKasiu! Ja jestem RACZEJ na tak, co nie oznacza, że szaleję za tą piosenką. Mam mieszane uczucia, ale w odniesieniu do lat ubiegłych - to i tak jest to godny utwór na niegodny konkurs. Atutem jest głos tego Pana.
OdpowiedzUsuń