Taka nazwa...

Dlaczego "adameria"?

Zaraz, zaraz... to się kojarzy ze słowami: cafeteria, drogeria, pasmanteria, fanaberia, kokieteria, histeria, itp.
W tej witrynce - ma prawo.
Będzie raczej okołomuzycznie. Choć nie zawsze,
a na dodatek widziane subiektywnie.
Zapraszam. Każdego kto tu zajrzy - pozdrawiam. Wszak ważne jest podzielenie się... z Wami.A na koniec - postaram się nie wymądrzać. Uda się:-)?

poniedziałek, 24 maja 2010

Zew wolności - film i ścieżka

Wreszcie mam chwilę, żeby napisać kilka zdań na temat filmu, o którym wspominałem jakiś czas temu tutaj. Moje oczekiwania i obserwacje były skierowane raczej na sposób przedstawienia zjawiska, aniżeli na samą treść. Niemniej jednak, nie ma co ukrywać, dowiedziałem się kilku nowych rzeczy. 
Wybrałem się chyba na jeden z ostatnich emitowanych seansów i na całe szczęście nie było to jakieś "multi", ale małe kino, gdzie cała widownia liczy może 100 osób. Są jeszcze takie kina i oby istaniały jak najdłużej, bo dokument taki jak ten idealnie wpisuje się w klimat małego kina. Do kompletu wspomnień brakowało tylko starych, skrzypiących krzeseł. Skoro wspominam, to napiszę, że w moim rodzinnym mieście dawno temu zlikwidowano kino, w którym oglądałem takie filmy jak "To tylko rock", "Koncert", "Stoję, stoję czuję się świetnie", a na koncercie Armii, który się tam odbywał (oj, jak dawno temu) skini połamali rzędy foteli. Kina nie ma, jest hipermarket. Znak czasów. W każdym razie ten film pozwolił mi cofnąć się w czasie. Ta retrospekcja momentami była na tyle żywa dla mnie, że oczy wilgotniały.
Dokument ten nie ma konkretnego adresata i moim zdaniem - to nawet lepiej. Tzw. młodziaki i tambylcy czegoś się dowiedzą. Ci, którzy pamiętają tamten czas - mogą powspominać. Bardzo dobrze, że autorzy wpadli na pomysł przy tworzeniu scenariusza, aby pokazać, że oprócz opozycji jaką była wówczas "Solidarność", byli jeszcze zbuntowani, młodzi ludzie. Narratorem jest dziennikarz pochodzący z Wysp. Głównie on przeprowadza wywiady z ludźmi związanymi z muzyką. Ich opowiadania tłumaczą zjawisko buntu i powolnej przemiany. Dzięki tej narracji film robi wrażenie dokumentu historycznego. Bunt jest  jednak przedstawiony bez martyrologii, bez wyolbrzymiania, za to z przenikającą ówczesną rzeczywistością. Przykładem są wypowiedzi Lecha Janerki na temat cenzury i instrumentów wystruganych z kwietnika. Muzyka niewątpliwie przemieniała, ale nie tyle bezpośrednio, co raczej dotykała ona myślenia i postrzegania sytuacji. Rock, a szczególnie punk, w Polsce nabrał całkowicie innego i unikalnego znaczenia. W filmie nie ma także wybielania i mitologizowania muzyków, a dobitnym przykładem jest wypowiedź Kory, która robiła, to co robiła (od czego się całkowicie odcinam, w przeciwieństwie do muzyki, którą tworzyła) i co tajemnicą chyba nie było...
Film jest dokumentem, ale inaczej niż "Fala" próbuje wytłumaczyć przyczyny i skutki zjawiska wpływu muzyki na ówczesnych młodych ludzi. Właśnie to pogłębienie daje kontekst historyczny. Co prawda, są pewne niedomówienia, ale z pewnością nie ma przekłamań. Poza tym trudno w ciągu ponad godziny opowiedzieć o dziesięcioleciach. Doskonały jest dobór utworów do danego momentu filmu. W mojej pamięci utkwiła scena, kiedy mówiono o pierwszym polskim utworze, który był "przeciw". Mogę sobie tylko wyobrazić te odczucia, kiedy Czesław Niemen po raz pierwszy zaśpiewał "Dziwny jest ten świat". Tak, bo film nie opowiada tylko o muzyce lat 80-tych, choć ta jest przeważająca, ale historia opowieści sięga właśnie lat 60-tych. 
Po obejrzeniu pozostaje jeszcze zaopatrzyć się w ścieżkę dźwiękową do filmu. Tutaj również dostrzegam świetny wybór utworów (co jest oczywiste), łącznie z ich kolejnością (co wymaga już chwili zastanowienia), jednak ewidentnie brakuje jednego utworu. Na płycie, a właściwie obu płytach, nie ma Kultu i utworu "Polska", który w trakcie oglądania filmu wywołuje sporo pozytywnych emocji. Być może zwyczajnie Kazik nie zgodził się na jej umieszczenie na... a jakże, nie inaczej...  składance.
Na koniec małe uzupełnienie do filmu (żeby utrwalić, postanowiłem przenieść tutaj).



1 komentarz:

  1. Hm....a ja odnosnie tego kina, ktorego -ach jaka szkoda -juz nie ma. Pamietam "wycieczki" szkole na dni filmu radzieckiego. Moze to glupio brzmi, ale mile wspominam ten okres. Ba! Zajelam nawet drugie miejsce w konkursie na plakat do filmu radzieckiego " Straszydlo". Co to byly za czasy!!!! Zeby wejsc na "Seksmisje" stawalismy z kuzynem na placach. Koncerty tez pamietam.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń