Taka nazwa...

Dlaczego "adameria"?

Zaraz, zaraz... to się kojarzy ze słowami: cafeteria, drogeria, pasmanteria, fanaberia, kokieteria, histeria, itp.
W tej witrynce - ma prawo.
Będzie raczej okołomuzycznie. Choć nie zawsze,
a na dodatek widziane subiektywnie.
Zapraszam. Każdego kto tu zajrzy - pozdrawiam. Wszak ważne jest podzielenie się... z Wami.A na koniec - postaram się nie wymądrzać. Uda się:-)?

piątek, 22 stycznia 2010

LPMN setny raz

22.12.2010. Dzień Dziadka. Imieniny obchodzą: Anastazja, Wincenty.

O godzinie 19:00 100 (słownie: setne) notowanie Listy Przebojów Marka Niedźwieckiego. Dzieje się historia. Mimo, że to jej nowy rozdział - to trwa już ponad 2 lata. Jest to historia znaczona utworami muzycznymi najlepszej jakości, ponieważ niewątpliwie takie znajdują się co tydzień w zestawie do głosowania. Warto wymienić tutaj kilka perełek, których nie uświadczy się na żadnej innej Liście w Polsce, a może nawet i na świecie. Patrząc na podsumowanie na stronie http://www.lpmn.pl/ już pierwsze miejsce, czyli "Spanish Steps of Rome" zespołu ToTo, utwór pozornie niepozorny, stanowi o oryginalności tej Listy. Gdyby nie ta Lista to nie poznałbym nigdy zespołu Gotye (utwór "Hearts A Mess"). Gdyby nie ta Lista nie cieszyłbym się z utworu  "Sunset" Kate Bush na 1 miejscu w lutym zeszłego roku. Gdyby nie ta Lista nie usłyszałbym i nie zachwyciłbym się innym utworem Kate Bush "Lyra", który przebywał na Liście 38 tygodni.
Coż... i tu pasowałoby napisać, że z tym przebywaniem na Liście to jakoś na początku nie mogłem się przyzwyczaić, że piosenki mogą tyle tygodni "przesiadywać" w pierwszej trzydziestce. Jednak z czasem zacząłem to doceniać i dzisiaj nawet widzę w tym pewien urok LPMN. 30 tygodni już dzisiaj  chyba nawet nikogo nie dziwi. Jeśli się jest 57 tygodni (David Gilmour), 58 tygodni (Coldplay), 67 tygodni (Lao Che), to wtedy można powiedzieć, że mamy do czynienia z super-przebojem. I Toto, które było notowane najwyżej na 6 miejscu, ale jeśli chodzi o liczbę tygodni jest poza zasięgiem. 90 tygodni!!! Będzie 91?
Lista przeplata się z wydarzeniami osobistymi. Wykopany ze specjalnej edycji "The Joshua Tree" utwór U2 "Wave of Sorrow (Birdland)" osiąga pierwsze miejsce po 36 tygodniach. A mnie dopadła wtedy fala smutku w życiu osobistym. Inne istotne wydarzenie z mojego życia, na które czekałem od lat, zbiegło się w czasie z powrotem na pierwsze miejsce "The Day That Never Comes" zespołu Metallica. Nadszedł ten dzień...
Pamiętam nowość na 1 - "Wrong" Depeche Mode. A potem walkę Depeszów z Basią (utwór "A Gift"). Pan Marek Niedźwiecki podarował mi taki oto prezent... Otóż 01.05.2009 roku mogłem obserwować Listę na żywo w studiu. Jestem bardzo za to wdzięczny Jemu i Panu Adamowi Szurajowi, realizatorowi, bez którego również nie byłoby tej i prawie każdej innej Listy.
I choć Pan Marek raczej nie lubi napompowanych, specjalnych wydań, to dziś ten mały Lubileusz pozwalam sobie odnotować na blogu.
A ponieżej kilka fotek wykonanych 01.05.2009 roku.

Wiadomo kto? Nie? Bez żartów... Pan Marek.



 
Może nie wiadomo kto... Pan Adam (ale nie ja!!!).


Podglądamy LPMN nr 69.


Nadal podglądamy...


Lista, Lista i... już po.

3 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że to setne wydanie zbiegło się z dobrymi chwilami w Twoim życiu. Sade jest zachwycająca!

    OdpowiedzUsuń
  2. Lista przebojów Marka Niedźwieckiego to ważna audycja dla setek polskich słuchaczy, a każdy z nich ma zapewne jakieś własne, bardzo osobiste wspomnienia z listą związane. Dla mnie, rzecz jasna, najważniejsze były odwiedziny radiowe, możliwość zobaczenia jak lista tworzy się od środka, no i oczywiście niezapomniane okazje zapowiadania piosenek mojej ukochanej Anny Marii Jopek...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń