Taka nazwa...

Dlaczego "adameria"?

Zaraz, zaraz... to się kojarzy ze słowami: cafeteria, drogeria, pasmanteria, fanaberia, kokieteria, histeria, itp.
W tej witrynce - ma prawo.
Będzie raczej okołomuzycznie. Choć nie zawsze,
a na dodatek widziane subiektywnie.
Zapraszam. Każdego kto tu zajrzy - pozdrawiam. Wszak ważne jest podzielenie się... z Wami.A na koniec - postaram się nie wymądrzać. Uda się:-)?

czwartek, 26 listopada 2009

Kolej na Renatę Przemyk

Ostatnio jakoś słabo dysponuję czasem, dlatego dzisiejszy wpis będzie wyjątkowo krótki.

Ten utwór usłyszałem pierwszy raz w audycji u Pana Marka Niedźwieckiego. Nie załapałem. Dopiero jadąc w tramwaju (zbieg okoliczności), słuchając spokojnie radia i analizując tekst dotarło do mnie o co chodzi w tej piosence. Być może ktoś będzie dorabiał swoją własną filozofię, próbował nadinterpretować - niepotrzebnie. Bo to sama prawda. Słowa, które mnie dotyczą... i dotykają. Muzyka - lubię taki styl. Też. Czy będzie to przebój na miarę duetu z Kasią Nosowską "Kochana"? W każdym razie w radio to teraz "powerplay". I mnie się wcale nie nudzi.

Proszę wsiadać, drzwi zamykać... Odjazd...



niedziela, 22 listopada 2009

Z Mechanikami w aucie



W ostatnim okresie dane mi było zrobić trochę kilometrów. Oprócz wybranych stacji radiowych można w czasie podróżowania posłuchać muzyki - takiej "do auta". Każdy ma swój podręczny zestaw płyt. Postanowiłem zatem pokazać nieco, co ja zabieram do takowego "kuferka".
Niektórzy dysponują tylko kasetą magnetofonową,  i choć to przeżytek, to jeszcze gdzieniegdzie spotyka się radiomagnetofony. Piszę o tym, ponieważ muzyka  Mike'a i Mechaników towarzyszyła mi przez lata właśnie na takim nośniku i właśnie w samochodzie.
Stała się numerem jeden z "kuferka", ulubioną i najczęściej odtwarzaną. Zetknąłem się z nią bardzo późno, bo w roku 1999, czyli tuż przed śmiercią Paula Younga (nie tego, tylko innego!), a na dodatek tylko płytą "Hits". Jednak to nie jest prawdą do końca, ponieważ... Cóż, pisałem kiedyś: jestem "umysł ścisły".  Dlatego, jak włączyłem tą muzykę, usłyszałem jeden utwór, potem drugi i kolejne, stwierdziłem, że ja przecież to wszystko świetnie znam z radia, tylko nie miałem pojęcia o nazwie zespołu i tytułach utworów. Jestem prosty chłopak, to i nie zwracałem jakoś uwagi, że towarzystwo, które tak nieprzeciętnie gra oraz śpiewa to Mike i Mechanicy. Po prostu umknęło mi przez lata, przyznaję się "bez bicia". Dopiero płyta "Hits" stała się dla mnie jak "prawda objawiona". Przy okazji dziękuję Przemkowi!!! Ktoś pomyśli, że zabranie szlagierów do "kuferka" - to bardzo prosta sprawa. Zgadzam się, tylko nie wszystkie grupy spełniają kryterium tej uniwersalności, że można ich muzykę włączyć w obecności rocznego dziecka albo osiemdziesięcioletniej babci i nikomu to nie zawadzi ani nie zaszkodzi. Poza tym, kolejna sprawa, to... żeby się dobrze jechało... Taka jest prawda.
Album "Hits"  powstał w 1996 roku, zatem zawiera najlepsze kompozycje z okresu  1985-1996. Mnie to nie przeszkadza. Jakoś tak się składa, że nie mam cienia wątpliwości, aby nazwać przebojem KAŻDY utwór zawarty na tej płycie. Już Mike Rutherford (tak, ten z Genesis) się o to postarał - z nuty na nutę. Nie będę wymieniał po kolei co zawiera ta kompilacja, ponieważ można sobie to sprawdzić. Zrobię wyjątek dla trzech utworów pochodzących pierwotnie z trzech różnych płyt: nr 5 - "Another cup of coffee" (1995), nr 6 - "Nobody's Perfect" (1988) i nr 7 - "Silent Running" (1985). To moi wybrańcy ze wskazaniem, choć niewiele odbiegają od całości. Ponieważ całość dobrze "wpada w ucho" - niezależnie od tego czy śpiewa Paul Carrack czy Paul Young. Tym wpisem oczywiście "Ameryki nie odkryłem", wielu z Was czytających tą twórczość zna na wylot. Z tym, że jak pisałem na początku, chciałem opowiedzieć o zawartości "kuferka".  Może nie mam racji, ale "Mike and The Mechanics" to formacja, która powstała jakby przy okazji i radość tworzenia przez perfekcyjnych muzyków (Nobody's Perfect :-) ) niesie za sobą brak zmęczenia i lekkość w tym, co się słyszy. Poza tym wokaliści mają jakiś magnes w głosie powodujący, że z chęcią sięgam po tę płytę kolejny i kolejny raz. Po prostu: piosenki, które przechodzą próbę czasu. Naprawdę polecam każdemu.
Przecież w aucie najlepiej wozić ze sobą Mechaników stale i mieć ich pod ręką, prawda?

Dopisek:
Słowo mechanics z angielskiego nie oznacza mechanicy, ale mechanika albo mechanizm. To tak dla ścisłości.

środa, 18 listopada 2009

Drużyna Floydowych wszech-topów

Zrobiło się trochę monotematycznie ostatnimi wpisami, a ponieważ ten jest jedenasty z kolei, a nie pisałem jeszcze o muzyce spoza Polski, to chyba najwyższy czas. O kim by tu... ?

Nie mogło być inaczej. Szkoda, że nie było mnie w sierpniu w Gdańsku w 2006 roku, usłyszałbym moc tej gitary. Szkoda, że ten zespół już nie zagra w wymarzonym składzie i nikłe szanse, że kiedykolwiek zagra. Jeden z Nich jest już po tamtej stronie... Chciałoby się dokończyć "księżyca", ale nie tą tamtą stronę miałem na myśli. Zostały nagrania, płyty sprzedane w rekordowych nakładach i wspominanie mnóstwa zdarzeń, historycznych zdarzeń, jak Live8.
W zestawie do głosowania tak w Radiu Złote Przeboje, jak i w Trójce jest cała drużyna utworów Pink Floyd. W kolejności alfabetycznej:
Another Brick in The Wall, Part Two (The Wall,1979)
Comfortably Numb (The Wall, 1979)
Hey You (The Wall, 1979) - tylko w Trójce
High Hopes (The Division Bell, 1994)
Learning to Fly (A Momentary Lapse of Reason, 1987) - tylko w Trójce
Money (The Dark Side of The Moon, 1973)
Shine on You Crazy Diamond (Wish You Were Here, 1975)
Time (The Dark Side of The Moon, 1973)
The Great Gig in The Sky (The Dark Side of The Moon, 1973) - tylko w Trójce
Wish You Were Here (Wish You Were Here, 1975)
Osobiście dorzuciłbym jeszcze kilka, np. Sheep (Animals, 1977), a z powyższego zestawu odjął utwór dziewiąty, ale to nie zmienia faktu, że taki skład świadczy o historycznej sile muzyki Floydów. Zdecydowanie wolę takie dokonania wszechtopowe aniżeli współczesne "hity z satelity" prezentowane w kółko tu i tam. Apropos "satelity" to zdaje się Ich muzyka poleciała w kosmos, a nie np. ... (nie wymienię, bo piszę tylko o dobrej muzie).

Teraz skupię się tylko na jednym utworze. Moim nadzwyczaj ulubionym... Ostatnia studyjna płyta, ostatni utwór kończący płytę i niejako zamykający rozdział o nazwie Pink Floyd. Brzęcząca mucha na początku i dzwony nawiązują do dokonań z lat 70-tych. Brzmienie też gdzieś zasłyszane, takie charakterystyczne, z gitarą jakby wzietą z sesji nagraniowej utworu "Wish You Were Here". Momentami dochodzą instumenty smyczkowe, dodają nostalgii. Przejścia w utworze - to też jakby już gdzieś było. Ten utwór to podsumowanie, również w warstwie tekstowej nawiązuje do czasu przeszłego. Przemijanie jest nieuchronne... Mimo to "High Hopes". Nadzieja umiera ostatnia, mimo ciągłego błądzenia.

poniedziałek, 16 listopada 2009

Maleo RR dla symetrii

"Addis abeba" ukazała się z końcem lipca, dlatego kto choć trochę interesuje się rege albo działalnością Maleo w ogólności, pewnie zna tą płytę na wylot. Zatem nie będę opisywał w szczegółach co się na niej dzieje, bo to nie ma sensu... no, może poza dwoma zdaniami. Wszak wiadomo, że to rozkołysane rytmy, rozbudowane instrumentarium i dbałość o klarowny przekaz. To jest taki rodzaj potoku dźwięków, który albo trafia prosto w serce, albo nie trafia wcale. Tak się przynajmniej mnie wydaje. W moim przypadku zdecydowanie działa ta pierwsza opcja. W zasadzie chciałem jedynie zasygnalizować trzy rzeczy niniejszym wpisem.
Po pierwsze Maleo RR rusza właśnie w trasę koncertową. Zachęcam, tych którzy nie byli na koncercie, a wahają się - warto!
Po drugie poniżej można zobaczyć teledysk do drugiego singla z płyty - "Alibi" z kompozycją samego Darka Malejonka i tekstem Jakuba Podolskiego (tu ukłony za tekst). Teledysk nie jest całkiem nowy, ale może tu będziecie go oglądać po raz pierwszy. Sam teldysk, jak widać, zawiera urywki kręcone w Afryce, w czasie kiedy Maleo tam był.
Po trzecie na utwór "Alibi" można głosować na Liście Przebojów Marka Niedźwieckiego w radio Złote Przeboje już od kilku tygodni, tylko jakoś "robota wciąż nie idzie".
Miłego oglądania!




Dlaczego "Maleo RR dla symetrii"? Wystarczy przeczytać poprzedni wpis.

niedziela, 15 listopada 2009

Póki co Armia zielona

Wczoraj otworzyłem oficjalną stronę Armii i... okazuje się, że nowa płyta tuż, tuż! Dla mnie taka trochę niespodzianka. Dwie nowe płyty w jednym roku kalendarzowym. Póki co można posłuchać nowego utworu Green na internetowej stronie Codziennej Gazety Muzycznej. Jako fan zespołu nie wypowiadam się, bo byłoby baaardzo subiektywnie. Z drugiej strony mam pewne obawy, czy utwory po angielsku obronią się. Czy nowa muzyka udźwignie przekaz jaki płynął z "Der Prozess"? Z pewnością będzie inaczej. W nagranich brali udział Brylewski i Gołaszewski czyli "epoka kamienia łupanego" zespołu, ale zapowiedziany jest też świeży powiew w postaci Marka Pospieszalskiego. Fakt, powtarzam te info za www, jednak taki udział gości tylko dodaje pikanterii oczekiwaniom. Należy sobie zdawać sprawę, że jest to w pewnym sensie debiut, choć Tomasz Budzyński niejednokrotnie śpiewał już nie po polsku. Może wreszcie Justin Sullivan z New Model Army będzie mógł zrozumieć co śpiewa jego polski Kolega. Utwór Green pojawił się też na myspace Armii i można nań głosować na Liście Trójki. A na całą płytę już nie mogę się doczekać... i zacieram ręce i obawiam się...

czwartek, 12 listopada 2009

Po prostu Zwiastun

BIAŁY OBŁOK 
północna gwiazda płonie wciąż  wędruje przez wszechświaty 
z południa nieustannie ciągną ludzkie karawany
kolistą drogą wieje wiatr czuć zapach oceanu
nad ziemią biały obłok przynosi ludziom światło 
nad ziemią biały obłok przynosi ludziom światło

a skąd pochodzą wielkie burze wiatry i zamiecie
jak długo jeszcze rzeki będą nosić w brzegach wodę
czas się odmierza co dzien wschodem i zachodem
nad ziemią biały obłok rozwiały huragany
nad ziemią biały obłok rozwiały huragany

na próżno pragnę posiąść gwiazdy ciał niebieskich wiedzę
przeniknąć w nieskończoną toń bezkresną czarną głębię
odchłanie zatopiły świat nie mogę znaleźć ciebie
czy jeszcze biały obłok zaświeci swoim światłem
czy jeszcze biały obłok zaświeci

nad ziemią biały obłok 
zaświeci zaświeci 
zaświecił swoim światłem 

biały obłok 

słowa i muzka: Krzysztof Filus


Niewątpliwie dzisiejszy wpis jest jednym z najważniejszych jaki się tu pojawił, a może nawet pojawi. Rzecz dotyczy zespołu, który pierwszy i ostatni raz "na żywo" usłyszałem w 1990 roku na X Festiwalu Piosenki Religijnej w Gliwicach. Działo się to  właśnie jakoś w pierwszej połowie listopada czyli 19 lat temu. Wtedy to pierwszy raz zetknąłem się z tego typu muzyką, gdzie wykonawcy otwarcie śpiewali o Bogu, a jednocześnie nie były to ani chórki małolatów, ani popisy organisty, ani nazwijmy to "śpiewy ludu" (z całym szacunkiem do każdej wymienionej formy).
Zespół Zwiastun mocno przykuł moją uwagę piosenką "Jestem". Szczęśliwie okazało się, że jest to grupa muzyków na tyle profesjonalnych, że mają oni na swoim koncie nagrania wydane wówczas na kasetach magnetofonowych. Mam je do dziś i za każdym razem sięgam po nie z wielką sympatią i sentymentem. Zdaję sobie sprawę, że zespół Zwiastun niewielu pamięta, a w internecie nie znalazłem o nim wzmianki. Może za słabo szukałem. Dlatego kiedyś miałem nawet zamiar utworzyć stronę www o nich i jeszcze jednej grupie, o której może uda się jeszcze napisać w przyszłości. Dodatkowo pozwolę sobie zatem na kilka informacji czysto encyklopedycznych. Dobra, do sedna...

Pierwsza kaseta, jaką mam jest raczej pierwszym albumem zespołu. Na okładce widnieje informacja, że zespół działa od grudnia 1981 roku, a gra i śpiewa nie tylko w kościele. A to oznacza, że muzycy zaczynali w stanie wojennym... Z poważaniem dla New Life'm, ale jeśli słyszę, że właśnie od NLM w 1992 roku wszystko się zaczęło - wiem, że to nie jest prawda. Przecież początki gliwickiego festiwalu sięgają końca lat 70-tych, że nie wspomnę o tzw. Mszach beatowych, o czym mogłoby powiedzieć coś pokolenie moich rodziców. Na kasecie pod tytułem "Nie mam innej drogi" słychać brzmienie lat 80-tych, jednakże instrumentarium jest na tyle bogate, a utwory w tak różnorodnym klimacie, że słuchacz nie może się znudzić. Utwory po kolei (podaję też "czasy"): A1. Psalm 150, 4:28; A2. Nie mam innej drogi, 4:25; A3. Psalm 116, 5:34; A4. Jeruzalem, 3:00; B5. Przed Tobą, 4:25; B6. Wir fali, 7:52, B7. Czekam na dzień, 5:20. Mój ulubiony to "Psalm 116" z przejmującymi klawiszami i chórkiem na końcu, ale tak naprawdę całość to prawdziwy rarytas dla uszu. "Wir fali" poświęcono zmarłemu tragicznie koledze. Wymienię jeszcze nazwiska muzyków: Janusz Sikorski - perkusja, Zygmunt Golonka - klawisze (słynna, kultowa Yamaha DX7!), Artur Kaszowski - gitary, Marek Kluza - śpiew (ale też gitary i klawisze), Krzysztof Filus - bas, Tomasz Guliński i Piotr Bzowski - chórki. Materiał realizował początkowo Tomasz Rogula, a potem konsoletę przejęli Edward Sosulski i Wojciech Lipczyński. Zespołowi pomagał także Maciej Bubula - przyjaciel muzyków. Nagranie pochodzi z kwietnia-czerwca 1987 roku. Warto dodać, że na okładce znajduje się reprodukcja obrazu Danuty Waberskiej pod tytułem "Droga do centrum", a projekt graficzny wykonali Grzegorz Truś i Mieczysław Marcinkiewicz. A kto jest wydawcą? O tym za moment.

Kolejna kaseta, którą posiadam, to "Biały obłok". Słychać, że muzyczne i tekstowe rozwinięcie - jest bardziej bogato. Muzycznie - wystarczy zerknąć na instrumentarium. Śmiem twierdzić, że niejedna ówczesna kapela działająca tu i tam życzyłaby sobie takiego sprzętu, a co za tym idzie efektu końcowego, pokazującego szeroki wachlarz możliwości i realizowanych pomysłów. Ten materiał to  artystyczny sukces Zwiastuna. Nagrań dokonano w krakowskim Teatrze Stu  w listopadzie i grudniu 1989 roku (20 lat temu!). Znów pobawię się w wyliczankę, ale nie ma innego wyjścia, bo naprawdę o zespole w "przestrzeni wirtualnej" nic dotąd nie znalazłem. Po kolei: A1. Kocham Cię, 4:48; A2. Nowa Jerozolima, 4:10; A3. Biegnę, 6:24; A4. Zbuduję dom, 6:24; B5. Biały obłok, 5:57; B6. Nigdy i nigdzie, 5:42; B7. Długa droga, 5:02; B8. Jestem, 4:29. Muzycy: Marek Kluza - śpiew (i gitara), Krzysztof Filus - bas i śpiew w B7, Artur Kaszowski - gitary, Jarosław Miszczyk - klawisze (Rolandy i Kurzweil K1000), Janusz Szrom - klawisze (jak poprzednio), Kazimierz Chludek - saksofony, Grzegorz Wolski - trąbka. Chórki: Ilona Kłosowska i Kamilla Mędrek. Realizatorem nagrań był Piotr Brzeziński i Zbigniew Grzywacz. Projekt okładki wykonali Elżbieta Kluza i Artur Kaszowski. Może i brakuje mi obiektywizmu, myślę sobie jednak, że utwory bronią się świetnie do dziś. Wielu, wielu muzograjków mogłoby się uczyć na tych dźwiękach i na tych tekstach.
Wstępy, przejścia, rozwinięcia, zakończenia... Efekty, trąbki, solo na saksofonie... Nie znam się na tym, za to jako odbiorca mogę napisać: BARDZO dobrze, że istniał Zwiastun. Nagrał TAAAKI materiał.
Tak, piszę "istniał" w czasie przeszłym, bo muzycy jakoś się rozeszli i w latach 90-tych nie bardzo wiedziałem, co się z nimi dzieje. Czy nadal coś tworzą. Po latach okazało się, że jest muzyczny projekt Artura Kaszowskiego - Odpowiem z 2005 roku. Na koniec "osadzę" muzykę z obrazkami z tego projektu. Poza tym wystarczy zajrzeć na bosko.pl, aby się przekonać o sile "Odpowiem".
Pozostała jeszcze niewyjaśniona kwestia wydawcy. Otóż, Edycja Paulińska, czyli Ojcowie Pauliści (nie mylić z Paulinami!) z Częstochowy. Piszę o tym na końcu, ponieważ moim zdaniem - OBIE kasety, wespół z kolędami nagranymi przez Zwiastuna zasługują na reedycję, a przypominanie poszczególnych starych utworów (nawet nie wiem czy tak się stało w przypadku Zwiastuna) na składankach Edycji to zbyt mało...




Dopisek

Wymieniłem korespondencję z Arturem Kaszowskim (dziękuję!!!) i dla ścisłości uzupełnię jeszcze wpis następującymi informacjami:
Zwiastun rozpoczął pracę nad materiałem do trzeciego albumu, zostały nawet nagrane cztery utwory: Łodzi z koralu (do tekstu J.Lieberta), Jeśli zdołasz, Psalm 91 i Romans. Autorem wszystkich był Marek Kluza. Muzyków "dopadły" jednak życiowe zmiany, dlatego nagrania zostały przerwane, a zespół zakończył działalność.

poniedziałek, 9 listopada 2009

Wielu owoców z warsztatów

Nie jestem muzykiem. Nie jestem nawet muzykantem. Jestem jedynie pasjonatem muzyki. Od kolacji w czwartek 12.11.2009r. do obiadu w niedzielę 15.11.2009r. w miejscowości Turno-Brzeźce koło Białobrzegów Radomskich w Ośrodku Emaus będą warsztaty muzyczne prowadzone przez New Life'm i przyjaciół. Tak wygląda ich zapowiedź:



Ciekawie. Nie będę w nich uczestniczył. Nawet choćbym o tym marzył to już dawno nie ma miejsc, żeby się na nie dostać. Pomyślicie - bez sensu. To po co ja o tym  piszę? Warsztaty obchodzą w tym roku swój jubileusz. Tegoroczne będą dziesiąte. Uważam też, że warto reklamować DOBRĄ robotę profesjonalistów. Kolejna sprawa to zetknięcie się ze sobą trzech rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie własnej egzystencji. Modlitwa, muzyka, nauka. Sam uczestniczyłem w podobnych sprawach, oczywiście był to zupełnie inny (milion razy skromniejszy) pułap możliwości i umiejętności, ale namiastka zetknięcia się z taką "imprezą" pozostała mi w głowie. Wystarczy popatrzeć na poniższy obrazek z Gniezna, sprzed 2 lat, żeby troszkę zrozumieć o czym piszę. Może się wymądrowałem tym razem, trudno...



Zabrzmi nieskromnie: jako taki szary słuchacz (i nie tylko), życzę uczestnikom wielu owoców - na różnych płaszczyznach. Lista prowadzących zajęcia jest naprawdę imponująca, a gościem specjalnym będzie Brad Terry, który poprowadzi klasę instrumentów dętych. Nie znam twórczości tego jazzmana. Może to nawet wstyd, bo powinienem. Dlatego sięgnąłem do internetu - moment poszukiwań - i pisząc w wielkim skrócie: "chyba wszystko jasne".



Jakoś dużawo filmików dzisiaj wyszło. Cóż, tak wyszło... Mało tego, warsztaty mają swojego bloga i właśnie podałem do niego link. Na koniec dodam, że Joachim Mencel i Brad Terry od dawna ze sobą współpracują, ale kto zajrzał do bloga warsztatów, ten już o tym wie.
Cieszą mnie takie inicjatywy i szczerze im kibicuję. Hosanna!

piątek, 6 listopada 2009

Wzięty braćmi krwi

Ten wpis będzie króciótki. Utwór Grzegorza Markowskiego dzisiaj wyskoczył jak z procy u Pana Marka na Liście na 11 miejsce. Zasłużenie. Życzę tej piosence jak najlepiej i jak najdłużej. Jej aranżacja rozbraja mnie na łopatki. Smyki na początku. Śpiew Pana Grześka - naprawdę przejmujący. Bez przesady rozbudowany finał. I nie przeszkadza mi, że część słuchaczy będzie wykonanie krytykować, a może nawet twierdzić, że to profanacja, bo takich "świętości" się nie tyka. Cóż, ja twierdzę, że niektórzy Muzycy osiągają taki poziom, że wolno im sięgać nieomal po każdy pierwowzór. U mnie zarówno oryginał jak i to piękne wykonanie wywołuje niesamowite wspomnienia lat 80-tych. O czym piszę? O jaki pierwowzór chodzi? Trzeba posłuchać.
I jak? Mnie wzięło - totalnie nieopanowana gęsia skórka i żegotanie neuronów w mózgu. "Ja jestem umysł ścisły i podobają mi sie piosenki, które juz raz słyszałem...". To prawda. Za niedługo oba Wszechtopy. W Złotych i w Trójce. Mam nadzieję, że oryginał wygra - i tu, i tu. Drażliwe pytanie - czy ten aranż pojawi się na jakimkolwiek nośniku?

czwartek, 5 listopada 2009

Cyfrowy obraz trójgłowego potwora

Czy to jest nowość? Coś co wydano w 2006 roku??? Hmmm... Zależy jak dla kogo. Jak pisałem, blog będzie raczej subiektywny, z próbą obiektywizmu. Dla mnie to jest nowość, ponieważ nieustająco nadrabiam wydawnicze zaległości i kilka dni temu zakupiłem rejestrację koncertu Triquetry. Koncert ten nagrano w Olsztynie w klubie "Andregrand" 3 marca A.D. 2006. Podobnie brzmi tytuł obrazu. Po prostu "Olsztyn Andregrand 3/3/2006". Zakup był tym razem dokonany bezpośrednio od Podola w cenie prawie jak za darmo. Zachęcam do przejrzenia stronki www, link po lewej.


Nagranie pochodzi z trasy "Marny Trud Tour" i mnie nieuchronnie kojarzy się z jej kontynuacją - zespół w maju 2006 zawitał również do  klubu, gdzie i mnie udało się go wysłuchać na żywo. Trasa miała na celu promować wówczas debiutancki album "T", z tym, że dziś można się lekko zdziwić, ponieważ w zestawie koncertowych piosenek z Olsztyna pojawiają się też te z drugiego albumu "Atom". Otóż historycznie wyglądało to tak, że Triquetra nagrała "Atom" w 2008 roku, ale ze swoim "starym" repertuarem, który wcześniej (przed "T") pojawił się na demówkach. I to całe rozwiązanie zagadki.

Wracając do sedna czyli zarejestrowanych nagrań postaram się po kolei wypowiedzieć na ich temat, choć idea obiektywizmu zostanie mocno nadszarpnięta. Uwielbiam takie granie, takie teksty, takie podejście do sprawy, a zespół bardzo cenię od czasów składanki RuAHa "Telegram" (nieprzypadkowo tak nazwanej). Nawet nazwa wytwórni "Takich Jak My Nie  Wydaje Nikt Records" moim zdaniem przejdzie do historii.
Koncert rozpoczyna się utworem "Tryumf", czyli dźwiękami spokojniejszymi przeplatanymi z mocnym refrenem. Po nim można wysłuchać  3 numery pochodzące z płyty "T" - "Szpieg T", "77" i "Punkt". Wiem, że w czasie koncertu nie zwraca się zbytnio uwagi na teksty, ale słuchając go "w kapciach" z odtwarzacza obrazo-dżwięków można się naprawdę nieźle "wgryźć". Mnie szczególnie podoba się drugie dno tekstu "Punkt". Po tym następuje przejście do starszego materiału - "Draka" i kultowy już "Telegram". O tym utworze w zasadzie powinien być u mnie osobny wpis, ponieważ moim zdaniem zasługuje on na miano hymnu, ponad czasem. Gdyby ktoś wyrył mi tekst (nie no, znów piszę o tekście, ale Podol to bardzo dobry tekściarz i nic na to nie poradzę) tej piosenki np. na nagrobku, to byłbym absolutnie dumny z tego faktu. Tym razem mocny "Telegram" jest nietypowo zakończony w stylu rege, co nawiązuje do kolejnego jedynego regałowego "Goraggio" (albo "Coraggio", bo widziałem tytuł zapisany i tak, i tak). Repertuar nadal się przeplata - "Sabat" z "T" i dobrze znany "Na czas" z czasów demówek, gdzie chwytliwy refren buja całą pieśnią. Kolejny utwór to "Constans", jeden z ważniejszych utworów na "T" - tutaj kończy on podstawową część koncertu. Ta kompozycja trafnie znajduje się jakby na finał, rozbudowana, ze słowami "zabierz mnie, za Tobą chcę iść" i dynamiką jaką odczuwało się w poprzednich zagranych utworach.
Od utworu "Na wagary" zaczynają się jakby bisy. W trakcie utworu jest doskonała wstawka pokoncertowa, zapowiadająca ciąg dalszy tego dokumentu, na której frontman Podol mówi kilka zdań o trasie. Na bis są jeszcze dodatkowo "Noc" oraz "Sekret".
Można zwrócić uwagę w czasie całej projekcji na ciekawe ujęcia kamer. Odnosi się wrażenie jakby pracowało ich przynajmniej sztuk cztery. Jeden minus. Niestety, muszę napisać o tej rzeczy, bo brakowało mi jej oglądając koncert. Pomimo, że całość działa się w klubie, to znikomo zarejestrowano kontakt z publicznością i jej obecność. Na osłodę przeprowadzono wywiady, które można obejrzeć jako osobny filmik. Wypowiedzi są ciekawe. Dzięki opowiedzianej "historii choroby" Igiego, widać poczucie humoru panujące w grupie. Choć muzycy mówią również o rzeczach poważnych, jak np. kilka słów dotyczących koncertu w więzieniu w Zamościu.

Jeśli ktoś nie wie, co to Triquetra, spokojnie może zacząć od tego koncertu. I obraz, i dźwięk są OK. Można muzyków podglądnąć, wysłuchać brzmienia gitar i przesłania na wokalu. Naprawdę można przekrojowo zapoznać się z twórczością tej grupy. Całość brzmi lekko klubowo-garażowo, ale w tym cały urok. Chyba tak miało być.

Wrócę jeszcze do początku, tzn. do tytułu. Określenia "trójgłowy potwór" bodajże ktoś użył w jednym z wywiadów... i tak zostało.

poniedziałek, 2 listopada 2009

Smak trzydziestoletniego Dżemu

Kilka tygodni temu w mediach wybuchła afera z dwudziestokilkuletnim mięsem w puszkach. A jak smakuje trzydziestoletni Dżem i to wcale nie ze słoika?


W tym celu można udać się na koncert, tak jak prawie miesiąc temu uczyniła to Moja Rodzina. Mnie samemu nie było dane uczestniczyć w tej uczcie, ale Ich opowieść o tym wydarzeniu  stała się ważna na tyle, aby napisać o tym tutaj. Spróbuje(my) zrelacjonować krótko koncert, jaki odbył  się w katowickim Spodku 03.10.2009 roku.


Nie był to taki "zwyczajny" koncert, ale Święto z okazji 30 lat istnienia tego czołowego reprezentanta polskiej sceny bluesowej, zespołu-legendy. Całość rozpoczęła się po 19:00 dość nastrojowo i spokojnie utworem "Zapal świeczkę". Muzycy opracowali ciekawe - inne od znanych z płyt - aranżacje w wersji akustycznej. Po piosence "Autsajder" za zespołem kurtyna "poszła w górę" i okazało się, że za podstawowym składem siedzi orkiestra symfoniczna!

Zaczęła się zatem kolejna część, w której utwory takie jak "Modlitwa" czy "List do M." w symfonicznym wykonaniu zabrzmiały naprawdę wyjątkowo, możnaby napisać - uroczyście. Ta część koncertu zakończyła się instumentalnym finałem bez udziału samego Dżemu. Na telebimie ukazało się zdjęcie Ryśka Riedla, a muzycy z podstawowego składu zmienili w tym czasie instrumenty.
Utworem "Ballada o dziwnym malarzu" rozpoczęła się kolejna, bardziej rockowa część, która potrwała, aż do końca koncertu. Co ciekawe, w czasie "Ballady..." pojawił się wokal, który wśród publiczności wzbudził lekkie szepty. "Kto to śpiewa? Maciej Balcar? Jacek Dewódzki? Bastek?". Okazało się, że zespół perfekcyjnie dopasowywuje się do nagranego śpiewu Ryśka. Na scenie można było zobaczyć kapelusz zawieszony na statywie od mikrofonu i podświetlone instrumenty klawiszowe - oba miejsca puste. W ten sposób oddano hołd Ryśkowi i Pawłowi Bergerowi. To wywołało niesamowite wrażenie i chwilę potem wzruszenie wśród uczestników. W trakcie ostatniej części koncertu gościnnie zaśpiewali wspomniani już Sebastian Riedel i Jacek Dewódzki. Bez tych dwóch Gości urodziny nie byłyby pełne. Zapomniałem dodać, że gościnny występ przed główną imprezą miał Gang Olsena.
Koniec koncertu, jak należało się spodziewać, stanowiły sztandarowe utwory. Po wykonaniu przeboju "Skazany na bluesa" do publiczności wyszedł redaktor Jan Chojnacki. Zażartował, że tych co stali pod sceną w 1992 roku jeszcze nie było, a ci co zasiedli na trybunach, wtedy mogli jeszcze stać. Po balladzie "Sen o victorii" do Macieja Balcara dołączyli Jacek Dewódzki i Sebastian Riedel oraz... cała zgromadzona publiczność i wszyscy zgodnym chórem wykonali piosenkę "Whisky".

Warto dodać, że wśród utworów na koncercie pojawiło się kilka tych rzadko wykonywanych, jak np. "Koszmarna noc". Moja Rodzina stwierdziła, że to był najlepszy koncert Dżemu, jaki dane było Im oglądać na żywo do tej pory. Zespół wykazał się pełnym profesjonalizmem oraz niesamowitą kondycją fizyczną, ponieważ  grał ponad 4 godziny, w zasadzie bez przerwy. Atmosfera katowickiego Spodka z tego dnia przez wielu zostanie zapamiętana na długie, długie lata. Zespołowi pozostaje życzyć kolejnych trzech dekad..

Nietrudno domyśleć się dlaczego piszę o tym wszystkim akurat w tych dniach. I nie chodzi mi absolutnie o to importowane dziwactwo z dynią, czarownicą i diabłem w tle zwane "halołinem". Tego czegoś nie uznaję.

Pani Karolina Ukołowa na www.goldenline.pl/forum/dzem spisała tzw. setlistę koncertu w Spodku, dzięki czemu mógł powstać dzisiejszy wpis. Na  stronie fanów Dżemu można znaleźć galerie zdjęć. Zdjęcia znajdujące się powyżej są zaczerpnięte z galerii  "bartek nowak photography's photostream" . Zatem wychodzi na to, że ja sam byłem jedynie pomysłodawcą i "realizatorem" niniejszego wpisu.