Taka nazwa...

Dlaczego "adameria"?

Zaraz, zaraz... to się kojarzy ze słowami: cafeteria, drogeria, pasmanteria, fanaberia, kokieteria, histeria, itp.
W tej witrynce - ma prawo.
Będzie raczej okołomuzycznie. Choć nie zawsze,
a na dodatek widziane subiektywnie.
Zapraszam. Każdego kto tu zajrzy - pozdrawiam. Wszak ważne jest podzielenie się... z Wami.A na koniec - postaram się nie wymądrzać. Uda się:-)?

wtorek, 31 sierpnia 2010

Zmiany, zmiany, zmiany

Witam! Znów więcej niż kilka dni się nie odzywałem. Niestety, chyba tak już pozostanie. Mam w planie jeszcze kilka wpisów, które chciałbym zrealizować, ale na to potrzeba czasu.

A tymczasem zaangażowałem się w realizację własnej, amatorskiej audycji, tzw. autorskiej w pewnym radiu internetowym. Jakim? Proszę zajrzyjcie tutaj. Radio Orbit. Wydaje się pozornie, że to grupka kilku fascynatów, czy wręcz "świrów", którzy postawili sobie za cel "bycie na antenie" i mają jakieś parcie na... mikrofon. Nic z tych rzeczy! To grupa ludzi, którzy świadomie i celowo próbują podzielić się tym, czego sami słuchają, ponieważ pasja, jaką jest radio, już nie może ograniczyć się tylko do jego słuchania. Okazało się, że także należę do takich ludzi. Jednocześnie chciałbym i boję się, ale nie ma co tchórzyć. Już nagrałem audycję, bo przynajmniej przez jakiś (dłuższy bądź krótszy) nie będę prowadził audycji "na żywo". Nie słuchałem wcześniej tego radia, ale jak przesłuchałem sobie audycje archiwalne, to... szacun!!! Naprawdę wielu ciekawych rzeczy można się dowiedzieć.

Moją sytuację w internecie najlepiej odzwierciedla zatem ten filmik:

Moja ulubiona komedia. Jedna z wielu Bareji. 

Dlatego działalność "blogowa" coraz bardziej będzie tą poboczną, ponieważ przestawiam się na działalność w internetowym radio. Zatem jeśli ktoś ma cierpliwość to zapraszam:
premiera: czwartek 02.09.2010 o 23:00
www.radioorbit.pl 
audycja o nazwie Ad-Orbo-Muz 
No, niestety, tak późno, ale taka pora - na moje życzenie.

środa, 18 sierpnia 2010

Teledysk jak obraz - No Limits

Czy ktoś pamięta taki teledysk?



Urok tego teledysku jest tak silny, że zapamiętałem go na całe życie. I ten utwór, i ten zespół. Ze strony  http://www.nolimits.org.pl można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy o nich Ja tylko potwierdzę, że głównym twórcą teledysku do "On the river" był Yach Paszkiewicz, dokładnie ten od poźniejszych nagród za teledyski. Wszystko to się składa, nagrody były przyznawane bodajże w Gdańsku, a grupa pochodzi z Trójmiasta. Powstała ona pod koniec lat 80-tych, kiedy tamta scena działała niezwykle prężnie, że wspomnę tylko o zespołach Bielizna, Apteka albo Pancerne Rowery, choć muzycy No Limits skupiali się na lżejszym klimacie. 
Utwór jest znakomity, również bez obrazu - klimat sierpniowy, błogi koniec lata i (jeszcze) sielanki płynie nie tylko strumieniem świetlnym, lecz także akustycznym. Nie wiem jakim cudem, ale tego utworu nie było na LP3. Oj, znalazłoby się więcej podobnych przypadków. Były inne, cieszy więc fakt, że No Limits pojawił się jednak na Liście Trójki. Za to powyższy teledysk regularnie pokazywano w MTV na początku lat 90-tych. Czasy były inne - MTV było stacją głównie muzyczną, nie było internetu, a Polacy odczuwali pierwszy powiew wolności, który objawiał się m.in. przypadkami typu - rodzice mojego kolegi kupili antenę satelitarną. Taką sprowadzoną z Zachodu!
Spodziewałem się, że zespół No Limits zniknął ze sceny wraz z postępem czasu lat 90-tych. Nic bardziej mylnego! Co prawda nie wiem dokładnie, co dzieje się dzisiaj, jednak na stronie można przeczytać, że "w związku z pracami nad nową płytą zespół No Limits nie planuje koncertów do września 2010". To znaczy, że nie przestali grać i... tworzyć. Pojawi się coś nowego! Oby. Ostatnia płyta pochodzi z 2007 roku, zatytułowana "Angela" i pochodzi z niej m.in. ten utwór:



Równie nastrojowo. Świadectwem tego, że zespół nie zniknął jest także http://www.myspace.com/nolimitsgroup (polecam wersję "On the river (Gipsy mix)") .  Jeszcze jeden cytat ze strony www zespołu: "twórcą Leszczy i autorem ich przebojów m.in. „Ta dziewczyna”, „Irena” czy „Kombinuj dziewczyno” jest lider No Limits, Maciej Łyszkiewicz". Zatem wiadomo, dlaczego muzyka No Limits jest taka przyjemna dla ucha, podobnie rzecz się ma z muzyką Leszczy. Właściwie to powinienem odwrócić kolejność, przecież to No Limits powstało dużo wcześniej, ale jak już tak napisałem... niech zostanie.

P.S. O zespole pisałem kiedyś króciutko na dole, jednak to nie wystarczyło.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Panoramy

Kolejny wpis nie dotyczący muzyki. Taaaaki wakacyjny remanent. Poniżej zdjęcia panoramiczne. Dlaczego pozwalam sobie je zamieścić? Po prostu - lubię takie zdjęcia, nawet jeśli są robione przez takiego amatora jak ja. No to wio...


 Na początek dwa zdjęcia z Gdańska, wykonane z wieży kościoła Mariackiego. Tak, nie tylko Kraków ma taki kościół.


Powyżej zdjęcie wykonane z wieży na Wieżycy z widokiem na Kaszuby. Z... na... ale tam bujało.


Foty wykonane w Jastrzębiej Górze. Natura klifom nie szczędzi.



A to już widok ze statku. Zatoka Gdańska. Ziemia jest płaska?



Na koniec widok z Archikatedry Gnieźnieńskiej.

P.S. 1. Jeszcze jedno zdjęcie z widokiem na most w Toruniu. Jednak to panorama oszukana, bo wycięta ze standardowego zdjęcia. Może być?


P.S. 2. W tym miejscu serdecznie pozdrawiam Krzyśka kajmana, Kasię i Zbyszka z dzieciakami, Daniela, a przede wszystkim Jurka z Rodziną.

piątek, 13 sierpnia 2010

Spacer po Beskidzie Wyspowym

Półrzeczki, Jasień, Mogielica, Jurków. Uwielbiam, uwielbiam chodzić po górach! W tym tygodniu udało się wyrwać w takie okolice razem ze Szwagrem, który jest autorem poniższych zdjęć. Polecam każdemu takie odsapnięcie i odmóżdżenie. Wystarczy tylko jeden dzień.

wtorek, 10 sierpnia 2010

Śrubkami zakręcony

Premiera tej płyty odbyła się w lutym, ale ja dowiedziałem się o niej z końcem lipca. Kiedy przechodziłem ulicą, zauważyłem plakat. To on przyciągnął moją uwagę. Najpierw swoim wyglądem (por. okładka polewej), a potem nazwiskami. Badach, Miśkiewicz, Turnau, Wodecki... Co to za projekt? - pomyślałem. Zorientowałem się szybko, że nie jest to twór podobny do "Męskiego grania" (wspólna trasa koncertowa i wspólne oraz indywidualne występy), ale jest to nowy projekt muzyczny od A do Z, a właściwie do Ś, ponieważ nazywa się Śrubki.  W połowie lipca odbył się koncert w Krakowie, który niestety przegapiłem, ale nie ma tego złego - cóż, jeszcze można się o czymś dowiedzieć przypadkiem i poza internetem. Pomysłodawcą i kierownikiem projektu jest Michał Jurkiewicz, muzyk znany z zespołu Grzegorza Turnaua. Świadczy o tym także skład muzyków, którzy zagrali i zaśpiewali w Śrubkach. Ojcem chrzestnym, tego projektu jest właśnie Grzegorz Turnau, który niejako "postawił pod ścianą" Michała Jurkiewicza, twierdząc chyba, że tak zdolny muzyk nie może się marnować. Tą historię warto jednak przeczytać z solidnie wydanej okładki.
Niechcący powstał projekt na temat, a tym tematem jest podróż i kolej. Mimo, że PKP nie jest sponsorem płyty, to na temat parowozów, semaforów, pociągów można usłyszeć wiele ciepłych słów. Nie będę wymieniał wszystkich utworów i omawiał każdego z osobna - wystarczy włączyć płytę i stwierdzić, że nie ma na niej słabej kompozycji. Choć Kolejowy szlak, Nasza podróż, Międzyplanetarny rejs i Parowy pociąg utkwiły najbardziej w mojej pomięci po dwóch przesłuchaniach. Dobrodziejstwem tej płyty są nie tylko kompozycje z perfekcyjnym instrumentarium, ale przede wszystkim wokaliści. Gościnne (lub nie!) występy Kuby Badacha, Doroty Miśkiewicz, Grzegorza Turnaua, Zbigniewa Wodeckiego, ale także mniej znanych Oli Królik, Małgorzaty Markowskiej oraz Agnieszki Jurkiewicz, no i samego Michała Jurkiewicza ubogacają cały projekt. Przy utworze Nasza podróż (czyj to wokal? ;-) ) można naprawdę odjechać, odpłynąć i odlecieć. Może nie czas o tym wspominać, ale na płycie można znaleźć także utwór na miarę pastorałki pod tytułem Z wysokiego nieba, aczkolwiek nadaje się do słuchania również wczoraj, dziś i jutro. Jak widać - można się nieźle zakręcić na punkcie Śrubek. Nie tylko będąc miłośnikiem kolei. Pora kończyć,  dalsze rozpisywanie się nie ma sensu. Zamiast tego poniżej załączę filmik dotyczący płyty:
P.S. Proszę, zwróćcie w nim uwagę na chwilę 5:58 ;-).

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Spacer po Jurze

Ogólnie rzecz ujmując jestem mieszkańcem Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Bardzo lubię po niej spacerować i podróżować w tą i z powrotem. Dlatego chciałem podzielić się poniższymi, typowymi-nietypowymi wido(cz)kami ze spaceru. Warto dodać, że to był późnowiosenny/wczesnoletni spacer.


wtorek, 3 sierpnia 2010

Gayga, Świętej Pamięci...

Ten wpis jest aktualny. Szkoda, że jest aktualny. Szkoda, że jest. A może nie? Nie wiem. Wiem, że muszę na ten temat napisać. Wprost i szczerze - pewnie nie byłoby go, gdyby nie fakt, że 30 lipca tegoż roku zmarła Gayga czyli Krystyna Stolarska. Wokalistka, która bezsprzecznie kojarzyła MISIE z latami 80-tymi, swoim zadziorem i lekkim zwariowaniem. Zwariowaniem, które nawet lubiłem. Do dziś na mojej półce (sprawdziłem, jest grzeczny!) leży singiel Tonpressu. Numer katalogowy S-498. Gayga i Din. Utwory: strona A - Ja ruchomy cel (B. Sołtysik - J. Kondratowicz), strona B - Chodzę, stoję, siedzę, leżę (B. Sołtysik - W.Jagielski). Co to za utwory?
Proszę bardzo:




Tak wtedy grano. Tak robiono teledyski. Takie były fryzury. Możnaby rzec - typowe. Jednak Gayga w tym repertuarze i wyglądzie była oryginalna. Jakoś wtedy tamten kicz (chodzi mi wyłącznie o stylizację i choreografię, a nie muzykę!) nikomu nie przeszkadzał, a nawet był modny. Poza tym nie był przejaskrawiony w sposób, jaki czynią to dziś niektóre wokalistki. Gayga pochodziła ze Śląska, ukończyła szkołę muzyczną w klasie skrzypiec. Myślałem, że wraz z końcem wybuchu polskiego rocka skończyła się także Jej działalność artystyczna. Czy pamięta ktoś dyskotekowy zespół MC Diva (całkowiecie nie moja "bajka"!) i np. utwór "Panie coś pan"? To również twórczość Ś.P. Krystyny Stolarskiej. Kolejnym zaskoczeniem dla mnie była informacja, że nie tak dawno temu Gayga wydała nową płytę. A na niej między innymi ten utwór:



Bardzo ładny utwór, prawda? Źle, że piszę o tym post factum. Mogę zatem napisać tylko jedno - lepiej późno niż wcale.

P.S. O Ś.P. Katarzynie Sobczyk tylko wspomnę w tym jednym zdaniu. Utwory Kasi Sobczyk (tak się wtedy mówiło i pisało) to muzyka moich Rodziców, którą dzięki Nim poznałem i cieszę się, że miałem taką okazję.