Taka nazwa...

Dlaczego "adameria"?

Zaraz, zaraz... to się kojarzy ze słowami: cafeteria, drogeria, pasmanteria, fanaberia, kokieteria, histeria, itp.
W tej witrynce - ma prawo.
Będzie raczej okołomuzycznie. Choć nie zawsze,
a na dodatek widziane subiektywnie.
Zapraszam. Każdego kto tu zajrzy - pozdrawiam. Wszak ważne jest podzielenie się... z Wami.A na koniec - postaram się nie wymądrzać. Uda się:-)?

niedziela, 20 grudnia 2009

Jakiś zagrudniony jestem

Pomyłka? Zabiegany? Może trochę... A może zagubiony? O, nie!
Pan Marek w "Złotych, ..." tak "dzwonił", że przychodziły do głowy najlepsze wspomnienia. Grudniowe. Święta? Spokojnie, jeszcze idą... Dzisiaj Msza Św. zaczęła się od "Niebiosa, rosę spuście nam z góry". Adwent? W zasadzie czas końca Adwentu. Już się to trochę miesza... Za oknem minus 10 i biało, choć od wtorku zapowiadają ciapę, a ponowną biel dopiero za tydzień. Trudno-grudno. Dziś pozjeżdżałem sobie z Córką z górki. Ale grudniło! Wot, durnyj czielawiek... Trudno-grudno, niech mnie zobaczą, w takiej właśnie akcji - pomyślałem parafrazując i wio dalej. Wot, i jeszcze się tym teraz chwali. Ojej... To starym koniom nie wolno? Najlepsza "górka" jest w Olsztynie. Nie, nie tym, tylko tym koło Częstochowy. Tak, jestem za...grudniony. Nawet stoi gdzie trzeba odpowiednie drzewko do kompletu. Jak Pan Marek przed południem zagrudnił piosenkę Lidki Pospieszalskiej (choć słyszałem ją wcześniej), to dopiero wczoraj nie potrafiłem się od niej oderwać. Znalazłem ją o tu i tak sobie nucę,  flecę, skrzypię, tupię, dudnię i grudnię po kilka razy dziennie. W głowie oczywiście. Flet na czole, przepraszam... czele. Fletowo-skrzypcowo-tubową terapię można sobie zapodać śmiało. Polecam każdemu kto chce łagodnie przejść przez szok termiczny tam i z powrotem w tym tygodniu. Pastorałka przed Pasterką i po... A może zapowiadacze-przepowiadacze się pogrudnili i grudniowa pogoda pozostanie?

Przed chwilą znalazłem taki oto ruchomy grudniowy plakacik:



Do kolejnej mojej grudniny!

1 komentarz:

  1. No tak.... kiedyś na tych górkach w Olsztynie połamalimy sanki, już nie wspomnę jaki guz na czole wyrósł! A ja tak ostatnio patrzę z utęsknieniem w niebo i marzy mi się iść z moimi córkami na górki; ponacierać je trochę -tak dla zdrowotności, porzucać kulami, ulepić bałwana, poturlać się ze szczytów, wpakować śniegu .....komuś ...za kołnierz.....PSTRYK! Koniec marzeń! Tyle lat na karku a tu wciąż pstro w głowie...... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń