Taka nazwa...

Dlaczego "adameria"?

Zaraz, zaraz... to się kojarzy ze słowami: cafeteria, drogeria, pasmanteria, fanaberia, kokieteria, histeria, itp.
W tej witrynce - ma prawo.
Będzie raczej okołomuzycznie. Choć nie zawsze,
a na dodatek widziane subiektywnie.
Zapraszam. Każdego kto tu zajrzy - pozdrawiam. Wszak ważne jest podzielenie się... z Wami.A na koniec - postaram się nie wymądrzać. Uda się:-)?

wtorek, 15 grudnia 2009

Armii granie w antywojennym stanie


Kiedy wracałem po koncercie, byłaby już godzina policyjna. Wtedy uświadomiłem sobie, że 28 lat temu taki koncert nie odbyłby się, a ja zamiast teraz pisać (pomijam kwestie postępu, technicznego zwanym), siedziałbym pewnie zatrzymany na 48 za "gromadzenie się". Jednak zacznijmy od początku...
Na koncert przybyłem odpowiednio wcześniej, licząc się z tym, że jak to zazwyczaj bywa na takich imprezach - będzie spora "obsuwa" czasowa. Zaskoczenie. Nie było supportu. Muzycy Armii wyszli na scenę przed 19:15, zatem zmieścili się w kwadransie akademickim! Przez ułamek sekundy pomyślałem, że będzie jeszcze jakieś "ustawianie" instrumentów...

Nic z tych rzeczy! Pełny profesjonalizm. Po prostu "Gdzie ja tam będziesz ty" (Legenda) na dobry wieczór albo jak kto woli na dobry początek. Pozwolę sobie zapisywać tytuły płyt, z których pochodziły zagrane utwory, biorąc pod uwagę Czytelnika, który jakimś cudem nie zetknął się z Armią. Drugim utworem była "Zła krew"(Ultima Thule). Młodsza część publiczności zebrała się do pogowania, ale moim zdaniem szaleństwo zaczęło przy utworze "Popioły" (Triodante), wykonanym równie dynamicznie jak na płycie (jeśli nie lepiej!), mimo upływu lat od jego premiery. Na marginesie przez cały koncert dało się zauważyć niezwykłą, pozytywną energię, jaką zespół dzielił się ze słuchaczami. Wiem o tym nie od dziś, bo sam pamiętam czasy harcowania pod sceną (kiedy to było?). Jednak za każdym razem, jak jestem na koncercie Armii, a trochę tego było, dziwię się i podziwiam - ile zespół potrafi z siebie wykrzesać. I Bogu dzięki. Skoro o Bogu mowa, to następnym utworem była "Katedra" (Der Prozess). Czy zagranie "Aguirre" (Antiarmia) w taki dzień jak 13.12 jest przypadkowe? A "Nic już nie przeszkodzi" (Antiarmia)? Dźwięki wydobywające się z tego utworu były jak wyrównywarka mojego mózgu.

Przejdźmy jeszcze do kwestii przesłania. Przepraszam, jeśli kogoś urażę, ale większość koncertów rockowych jest odbierana przez szeroko pojętą gawiedź jako niezłą imprezę, przy której można poskakać, wyszaleć się, poklaskać i zagwizdać. I tyle. W sumie OK. Sam klaskałem i gwizdałem... Część samych zespołów też traktuje koncerty jako "fajną balangę", nic poza tym. Może jednak muzyk w tym czasie pracuje? Może jednak wokalista chce poprzez bezpośredni kontakt coś powiedzieć ludziom, którzy przyszli go posłuchać? Jestem przekonany, że w przypadku Armii nie ma miejsca na fuszerkę, a Tomasz Budzyński to postać charyzmatyczna, która tak na płytach jak i na koncercie "nawija" opowieść wykorzystując teksty utworów. Tylko na koncercie klocki są odpowiednio przekładane. Może się zagalopowałem, wracam zatem do listy utworów.
Takim kolejnym opowiadaniem, tym razem wspomnieniem ze szkoły, były "Buraki, kapusta i sól" (Droga). Wtrącony tekst "We don't need no education" nie skojarzył mi się ze słynną Floydową "Ścianą", co jest oczywiste, ale z utworem Triquetry "Na wagary" w wersji z "Atomu", gdzie również słychać podobny zabieg. Dzięki temu odkryłem, że te utwory Armii i Triquetry łączy jakaś tęsknota do wolności ze szkolnych lat. Po tym utworze zostały zagrane "Statek burz" i "Zły porucznik" (oba z Der Prozess), opowieści, z których wynika, że należy "opierać się złu". Zwłaszcza wykonanie tego drugiego wywarło na mnie niesamowite wrażenie. Tu brawa należą się gitarzyście Frantzowi, który dosłownie dwoił się, pod nieobecność Pawła Klimczaka.

Kolejne utwory to "Jeżeli" (składanka Jak punk to punk :-), pamięta ktoś?), "3 bajki" i "Niezwyciężony" (oba z Legendy) czyli tzw. zestaw kanoniczny. Gdyby nie ten pierwszy z tu wymienionych może do dzisiaj nie wiedziałbym co to Armia (chyba przesadziłem). Drugi - to jak zwykle zabawa z publicznością, a trzeci - szaleństwo. Jednak przy trzecim coś tu było nie tak - zmiana rytmu, jakby rege? Tak, częściowo nowa, bardzo ciekawa aranżacja. Lubię takie niespodzianki. Ostatnią trójkę przed bisami stanowiły przebojowy "Poza prawem" (Ultima Thule), legendarna "Opowieść zimowa" (oczywiście Legenda) oraz znów przebojowy "Underground" (Der Prozess). "Opowieść...", odpowiednio zapowiedzianą, należy potraktować jako antidotum na te długie grudniowe wieczory, kiedy to noc przeważa nad dniem. Umieszczenie "Underground" na końcu podstawowej części koncertu, też nie jest przypadkowe. Adwent to nie jest czas smutku, to radosny czas oczekiwania, dlatego można, a nawet należy "wołać na cały głos". 

Muzycy zeszli ze sceny, ale szybko wrócili. W niepełnym składzie. Pojawili się dr Kmieta na basie i Krzyżyk na perkusji. Zaczął bas, dołączyła perkusja, a potem jakiś pogłos z elektronicznego urządzenia (co to było?). Trochę jakbym słyszał "One of these days" Floydów. A to co wyczyniał Perkusista przez duże P, to przeszło moje (nie tylko) najśmielsze oczekiwania... O tym nie śniło się nawet filozofom! Armia zawsze miała niesamowitych, szybkich i zdolnych bębniarzy - oby to pozostało "świecką tradycją". Ten moment koncertu na dłuuugo zapamiętam. Dopiero po kilku minutach dołączył gitarzysta Frantz oraz wokalista Tom. Wtedy okazało się, że z improwizacji wyłania się utwór "Break Out" (Freak). Jeśli tak mają wyglądać występy promujące album "Freak" na żywo - z pewnością chcę w nich uczestniczyć. Próbkę mieliśmy jeszcze w postaci utworu "Green" (Freak), choć tu z oczywistych względów instrumentarium, wersja utworu była skrócona. Po nim zagrano "Podróż na wschód" (Legenda).

Dalej Tomasz Budzyński spytał się "czy zagrać coś strasznago, czy wesołego". Publiczność wybrała tą pierwszą opcję i tak poleciał "Proces" (Der Prozess). "Niesamowita dynamika" - pomyślałem. Po tym utworze Tom zapowiedział kolejny w ten sposób: "Chciałem zacytować kolegę z zespołu Kult z pierwszej płyty 'Przecież wiemy kto zwycięży, więc stańmy po stronie zwycięzcy' " i z okrzykiem "On jest tu" (Duch) na wstępie, zagrano utwór, który jestem w stanie słuchać kilkanaście razy z rzędu. Muzycy zeszli ze sceny.

Jednak znów wrócili. Tom powiedział, że wszystkie utwory były poświęcone tej dacie, jednak żeński głos z publiczności z tekstem "Dzień księgarza", pozytywnie rozbił grudniową atmosferę. Tak czy siak utwór "Zostaw to" (Antiarmia) z przesłaniem, że "każdy wie co ma zostawić" zakończył koncert. Należy jednak dodać, że na koniec ostaniego utworu wokalista zamienił się z perkusistą, co mnie osobiście skojarzyło się z żartem jaki Muse wykonał w czasie występu we włoskiej telewizji. W przypadku Muse było to wyrażenie protestu wobec "odgrywania roli" z playbackiem. Jak chodzi o Armię, był to raczej spontaniczny żart. Muzycy zeszli ze sceny na dobre, a było około 21:15.

Do tej pory nie napisałem słowa o waltorni, a Kuba Bartoszewski był obecny. Jego gra dodawała charakterystycznego brzmienia zespołu, jednak wydaje się, że waltornia miała słabe nagłośnienie. Po koncercie dowiedziałem się, że Armia nie przyjechała z własnym akustykiem...
Czy zabrakło mi jakiegoś utworu na koncercie? Mógłbym wymienić wiele, ale jeden szczególnie pasował. "Adwent". Wszak 13.12.2009 to nie tylko 28 rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce i przewaga nocy nad dniem. To także 3 niedziela adwentowa.


Przepraszam za jakość zdjęć, były wykonywane telefonem komórkowym. Fragmenty koncertu można obejrzeć na podstronie youtube wujekdrut. Filmiki zarejestrował kolega z forum Armii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz